sobota, 27 lutego 2010

kąpiel i czesanie

Kąpiel i dwa słowa o czesaniu

Przesądy o tym, że psa nie można kąpać, bo szkodzi to jego zdrowiu są stare jak świat. Ich zwolennicy wyciągają na poparcie swej tezy mnóstwo argumentów, mniej lub bardziej przekonujących, które obalić można tylko w jeden sposób. Wystarczy ściśle stosować się do ich przepisów, by po niedługim czasie nie móc ani psa pogłaskać, ani przytulić się do niego, by nie wspomnieć już o dzieleniu z nim łóżka... A warto wiedzieć, że wedle ankiety przeprowadzonej przez brytyjskie pismo „Dogs Today” ponad dwie trzecie właścicieli zwierząt domowych w Wielkiej Brytanii przyznaje się do wpuszczania swych ulubieńców pod kołdrę. Wyniki podobnego sondażu, przeprowadzonego na swych stronach internetowych przez polski miesięcznik „Mój Pies” wyglądają bardzo podobnie.
Wynika z tego jedno: każdy pies musi być czysty. Oznacza to, że – chcemy czy nie – trzeba go kapać. I nie chodzi tu tylko o zmycie pospolitego błota z łap czy kurzu z sierści; włos psa chłonie niczym gąbka wszelkie zanieczyszczenia z powietrza, i te widoczne, i te trudniej zauważalne, jak choćby osad z rur wydechowych samochodów.

Oczywiście, niektóre psy wymagają kąpieli częściej niż inne. Czworonogi, którym przychodzi rywalizować z pobratymcami na wystawach psów, kąpane są nie tylko po to, by zmyć brud, ale przede wszystkim by poprawić wygląd. Trudno przecież sobie wyobrazić finalistki konkursu Miss Polonia, które nie zadbałyby o włosy przed występem. Z psami jest podobnie. Kąpiel psa wymaga jednak nieco więcej zachodu niż zwykłe mycie włosów przez człowieka, i nie tylko dlatego, że - proporcjonalnie – znacznie więcej jest do mycia.
Przygotowania rozpocząć należy od... spaceru z psem. Po kąpieli pies przez kilka godzin co najmniej nie powinien wychodzić na dwór, nawet na chwilkę, zwłaszcza gdy temperatura powietrza różni się od tej, panującej w mieszkaniu czy budzie, przy czym ważne jest nie tylko to, by nie było dużo zimniej. Wyprowadzenie świeżo wykapanego psa nawet w upał może być dla niego niebezpieczne, gdyż nawilgła sierść działa niczym termostat, a parujący włos potrafi obniżyć temperaturę skóry psa nawet o 5-7 stopni Celsjusza! Jeszcze jeden plus ze spaceru - należycie wybiegany pies będzie znacznie spokojniejszy w wannie.
Psy ras długowłosych o obfitym podszerstku trzeba przed kąpielą starannie wyczesać, usuwając wszelkie kołtuny czy spilśnienia. Używamy do tego grzebienia (nie szczotki!), rozdzielając kołtun czubkiem grzebienia i palcami, a następnie wyczesując go energicznym ruchem (uważać trzeba tylko, by usuwać w ten sposób filce rozdzielone na pasemka, a nie wyrywać kłębów sierści!). W niektórych sklepach można dostać stosowny spray ( „Kammhilfe” czy „Entfilzungspray” niemieckiej firmy Trixie lub angielski odpowiednik o nazwie „EasyGroom” ) którego użycie bezpośrednio na kołtun przed kąpielą ułatwia jego usunięcie. Takie zgrubne wyczesanie psa umożliwia nam usunięcie kołtunów, bo gdyby je zmoczyć i wysuszyć, to jedyną metoda byłoby ich wycięcie. (Choć może nie do końca – zarówno firma JPHery jak i Ring 5 opracowały specjalny szampon dla psów o sfilcowanej sierści, który umożliwia usunięcie kołtunów przy czesaniu PO kąpieli, ale to kwestia wyboru – ułatwiają one usunięcie węzłów sierści, ale niezbyt pielęgnują zdrowy włos...)
Pamiętać także trzeba, że na kilka godzin przed kąpielą nie karmimy psa, by nie być zmuszonym do wyjścia z nim na spacer, dopóki nie będzie całkowicie suchy!
Przygotować teraz trzeba wszelkie utensylia, niezbędne do kąpieli, a to: watę, szampon, ew. odżywkę do włosów dla psów wystawowych, duży ręcznik lub dwa, szczotkę, grzebień, mocną suszarkę do włosów.
Sprzęt do pielęgnacji psa jest wyposażeniem, na którym zdecydowanie nie powinniśmy oszczędzać. Produkty dobrej jakości będą nam służyły przez wiele lat (gilotyna do pazurów, której używam, służy mojemu stadu od dobrych dwudziestu lat), a kiepskie nie wytrzymają normalnej eksploatacji. Istotne jest np. by nie używać z popularnych plastikowych grzebieni, które nie dość, że łamią się przy lada okazji, to jeszcze elektryzują włos przy suszeniu, sprzyjając jego kołtunieniu się. Najlepsze będą tu grzebienie w całości metalowe (sam korzystam z pokrywanych teflonem produktów z serii „Salon” ), choć oprawiane w specjalny plastik produkty renomowanych firm ( KW, Mikki, A Bianchi) są doskonałe, acz znacznie w Polsce droższe. Szczególny nacisk trzeba położyć na jakość suszarki do włosów, bo bez niej doprowadzenie do porządku psa długowłosego jest po prostu niemożliwe. Moim zdaniem musi mieć ona moc co najmniej 1600 W. Przy początkowym suszeniu niepotrzebne są nam wszelkie „bajery”, jak np. dyfuzor, który może nam oddać nieocenione przysługi przy końcowym dopieszczaniu wyglądu psa, idącego na wystawę (napusza włos, optycznie zwiększając jego objętość). Wskazane natomiast byłoby, by wlot suszarki (czyli przeciwległy koniec dyszy, z której leci ciepłe powietrze) był firmowo przysłonięty cienką siateczką, tak jak mają to profesjonalne suszarki fryzjerskie dużej mocy. Siateczka taka chroni suszarkę przed dostawaniem się do niej do środka włosów, co bardzo skraca żywot urządzenia... Jeśli nasza suszarka nie ma takiej siateczki, to trzeba na jej końcówkę wlotową nałożyć domowy filtr, zrobiony np. ze starych rajstop.
Nowoczesny przemysł oferuje nam całą szeroka gamę rozmaitych szamponów dla psów, od zwykłych, pielęgnacyjnych, po lecznicze i „wystawowe”. Wszystkie one mają odmienne od szamponów ludzkich współczynniki kwasowości (owe osławione pH!), mniej drażniąc skórę psa.
Dobierając odpowiedni szampon dla swego pupila musimy nauczyć się starannie czytać informacje na buteleczkach, gdyż źle dobrany szampon co prawda zmyje nam ze zwierzaka brud, ale swym działaniem dodatkowym może podrażnić skórę lub nawet zmienić kolor włosa psa! Rodzaj szamponu do codziennego użytku zależy przede wszystkim od wieku psa (dla szczeniąt są inne, delikatniejsze szampony) i rodzaju jego włosa. Inne szampony są dla psów o włosie szorstkim (wszystkie teriery!), inne dla psów długowłosych o miękkiej i puszystej strukturze włosa, jeszcze inne dla psów o włosie prostym, twardym (większość owczarków). Jeśli nie ma dla nas większego znaczenia struktura włosa naszego pupila po kąpieli, sięgnijmy po szampony „ogólnego stosowania”.
Starą zasada pielęgnacji psów mówi – najlepsze są kosmetyki angielskie, potem amerykańskie, francuskie, niemieckie, a na końcu wszystkie inne. Niestety, gradacja ta podobnie wygląda też w cenniku... Na dodatek od kilku lat pojawiły się w Polsce doskonałe szampony rodzimej produkcji – myślę tu o serii kosmetyków „Dr. Seidla” czy „Derma-Vet” , które udatnie łączą niewygórowaną cenę z wypróbowaną jakością.
Istnieje także sporo kosmetyków o działaniu leczniczym – myślę tu o szamponach dziegciowych, siarkowych, rumiankowych czy proteinowych. Większość z nich może być pomocna przy niegroźnych stanach podrażnienia skóry, wynikającego z łupieżu (bardzo częstego u psów) czy uczulenia na ugryzienia pcheł lub komarów.
Specjalną dziedziną wiedzy są szampony przeznaczone dla psów wystawowych, z reguły wyposażone w colour enhancer czyli mniej lub bardziej delikatnie farbujące włos. Szczególnie istotne jest to dla psów białych i czarnych, na których wszelkie przebarwienia włosa najbardziej widać. Każdy z zagranicznych producentów kosmetyków dla psów ma w swej ofercie szampony koloryzujące, i wtedy korzystamy z wspomnianej już owej świętej zasady – angielskie, amerykańskie, a potem wszelkie inne... Dobierając szampon dla psa wystawowego należy starannie zapoznać się z instrukcją na buteleczce i nie sugerować się wyłącznie wysoką ceną, która nie zawsze idzie w parze z wysoką jakością. Ze wszech miar godne polecenia są kosmetyki firm „Ring 5” „Bio-Groom”, „Mr Groom”, „Vetzyme” . Popularne jeszcze kilka lat temu francuskie kosmetyki firmy Jean-Pierre Hery straciły ostatnio grono zwolenników, którzy przestawili się na inne produkty nie dlatego, by wyroby JPH zrobiły się nagle gorsze, a ich konkurencja lepsza, tylko minęła na nie moda (a szkoda, bo to seria kosmetyków wysokiej klasy).
Sprowadzane od niedawna do Polski produkty amerykańskie #1 All System są kosmetykami bardzo specjalistycznymi i o cenach wprost kosmicznych (a pamiętać trzeba, że produkty pielęgnacyjne dla psów są z reguły sporo droższe niż ich „ludzkie” odpowiedniki!). Kosmetyki #1 All System wymyślono dla profesjonalnych groomerów (czyli psich fryzjerów), przygotowujących psy do pokazów na kilka dni przed wystawą, stąd gwarantują one optymalny wygląd psa „jak spod igły” przez kilka do kilkunastu dni, co rzadko jest potrzebne w naszych polskich warunkach... Podobne działanie mają produkty firmy Iv St. Bernard, równie drogie i równie doskonałe.
Oferowane przez wiele sklepów zoologicznych szampony w polskich buteleczkach mogą skrywać doskonałe produkty renomowanych firm, które w ramach nie do końca dostosowanej do naszego rynku polityki marketingowej zmniejszają a nie zwiększają swe szanse (tak jest np. z doskonałymi francuskimi szamponami „Nanouk” , sprzedawanymi w Polsce pod nazwą „Miro” ). Rozlewanie ich w Polsce obniża ich cenę, ale utrudnia ich sprzedaż... Z drugiej strony – angielska czy niemiecka nazwa nie zawsze jest gwarantem dobrej klasy produktu – pod nazwą handlową Trixie sprzedawane są niemieckie kosmetyki naprawdę niewyszukanej jakości.
Przy okazji – chciałbym serdecznie odradzić stosowanie popularnych niegdyś szamponów owadobójczych, mających pomóc w wytępieniu częstych u psów pasożytów skórnych. Skuteczność ich jest wprost proporcjonalna do działań ubocznych: im lepiej tłuką pchły czy wszoły, tym bardziej podrażniają skórę, a mogą być nawet całkiem niebezpieczne dla śluzówek oczu czy nosa psa. Pasożyty skórne tępi się odpowiednimi preparatami, a nie szamponem!
Pamiętać trzeba jeszcze, że wiele szamponów sprzedawanych jest w postaci koncentratu, który przed zaaplikowaniem psu trzeba rozcieńczyć ciepłą woda w proporcji podanej na opakowaniu (zazwyczaj jest to 1:5).
Kąpiąc psa czy to w wannie właśnie, czy w kabinie prysznicowej, zawsze wykładamy jej dno czymś, co może dać solidne podparcie dla psich łap. Najlepsza jest tu specjalna gumowa podkładka (do kupienia w większości drogerii), ale w ostateczności może być nawet ręcznik frotte, który po namoknięciu doskonale przylega do dna.
Z waty przygotowujemy dwa tampony, które wsuwamy do psich uszu, tak by nie dostała się do nich woda, a zwłaszcza woda z mydłem. Większość psów nie lubi wsuwania czegokolwiek do uszu, ale trudno, lepiej pogodzić się z krótkotrwałym dyskomfortem swego pupila niż ryzykować zapalenie ucha.
Wprowadzamy psa do kabiny lub oburącz podnosząc go wstawiamy do wanny, na wspomnianą już podkładkę i starannie moczymy ciepłą (nie gorącą!) wodą. Optymalna temperatura wody to ok. 35 stopni. Moczymy psa poczynając od ogona, stopniowo przesuwając prysznic w okolice szyi, i NIE MOCZYMY głowy. Dopiero gdy cały korpus, ogon i łapy, kark i pierś są całkowicie wilgotne i spłukane z pierwszego brudu, sięgamy po szampon.
Szampon (przygotowany w odpowiedniej proporcji z koncentratu!) wylewamy na dłoń i wmasowujemy we włosy psa, poczynając od grzbietu, a następnie przechodzimy w dół, do brzucha i łap psa. Nie można zapomnieć o ogonie, także u ras krótkowłosych – na jego spodniej części znajdują się ujścia gruczołów ogonowych, wydzielających minimalne ilości lepkiego śluzu, łatwo przyjmującego brud! Gdy umyjemy już całość psa, bardzo skrupulatnie spłukujemy wszelkie ślady szamponu i dopiero teraz przechodzimy do głowy, gdzie wykonujemy te same czynności, w tej samej kolejności tylko znacznie szybciej, by do minimum ograniczyć kontakt szamponu z oczami, nosem i wargami psa. U psów wyposażonych przez naturę w obfitą brodę (briard, sznaucer, terier szkocki, czarny terier) trzeba ją raz jeszcze umyć, nie żałując szamponu. Na brodzie najczęściej dochodzi do zabrudzeń i mycie jej w zasadzie powinno wejść do rytuałów codziennej pielęgnacji psa (a w każdym razie powinno się to robić znacznie częściej niż kąpiel całego zwierzaka). Na koniec starannie spłukujmy szampon i w zasadzie po wszystkim. Trzeba tylko pamiętać, że u psów o wzorcowo pomarszczonej skórze (shar pei, ale także dog de Bordeaux, mops czy niektóre boksery) trzeba koniecznie przetrzeć ręcznikiem wszelkie fałdy skórne, także na pysku, a susząc psa nie zapomnieć o tych miejscach, bo bardzo łatwo o zaparzenie skóry, co tworzy doskonałe środowisko dla rozmaitych pasożytów i zmian skórnych! Teraz czeka nas znacznie dłuższa i bardziej skomplikowana czynność: suszenie.
(Przedtem jednak, jeśli przygotowujemy psa do występu na wystawie, z reguły skorzystamy z odżywki, zwanej często z angielska conditionerem. Większość odżywek aplikowana jest na mokry, czysty włos, bezpośrednio po myciu, przy czym cześć odżywek musi być spłukiwana, cześć natomiast pozostawia się na włosie. Z przyczyn czysto technicznych wygodniejsze w użyciu są te drugie. Jeśli nie chodzi nam o nadanie włosom jakiś szczególnych cech – twardości, miękkości, wrażenia „sypiącego się” czy „lejącego” włosa, to możemy spokojnie korzystać z niezłych odżywek do włosa polskiej firmy Animal Health).
Jeśli nie możemy stosować balsamów i szamponów specjalnych, tylko dla psów, możemy choćby przejściowo ratować się kosmetykami przeznaczonymi do włosów ludzkich - nie do końca dopasowana odżywka bywa lepsza, niż brak jakiejkolwiek odżywki. Trzeba tylko pamiętać, by w takim wypadku stosować zawsze kosmetyki przeznaczone dla włosów suchych i zniszczonych farbowaniem lub trwałą ondulacją. Lepsze są odżywki nie wymagające spłukiwania po nałożeniu na włos, jeśli natomiast przepis wymaga spłukania, to trzeba pamiętać, że na psich włosach odżywka powinna być trzymana co najmniej dwukrotnie dłużej niż na ludzkich!
Dawne podręczniki pielęgnacji zalecały używanie do płukania psa wody z lekka zakwaszonej sokiem z cytryny lub octem, co nadawało psiej sierści odrobinę połysku, ale dziś, gdy mamy do wyboru cała gamę specyfików mniej szkodzących włosom, nie jest to w żadnym wypadku potrzebne.
Jeśli stosujemy podczas kąpieli kilka rozmaitych kosmetyków (szampon, odżywka i balsam) to warto zadbać, by wszystkie były tej samej firmy, bo ich wzajemne działanie uzupełnia się i daje jeszcze lepszy efekt.
Na zakończenie kąpieli warto jeszcze skontrolować stan tzw. zatok około odbytowych psa. Są to dwa gruczoły, usadowione w obu stron odbytu, nieco poniżej (warto przy wizycie u weterynarza poprosić o wskazanie, gdzie się one znajdują). Przez całe życie psa zbiera się w nich maź, o mocnym i dość nieprzyjemnym zapachu, która zazwyczaj jest mechanicznie wyciskana przez prace mięśni około odbytowych podczas normalnego załatwiania się psa. W niektórych wypadkach (zwłaszcza gdy pies przez jakiś czas ma z rozmaitych przyczyn luźne stolce) ujścia gruczołów około odbytowych mogą zostać zaczopowane, a zbierająca się w nich wydzielina może prowadzić nawet do stanów zapalnych, a w krańcowych wypadkach – nawet do ropni, przebijających się przez skórę w pobliżu odbytu (wbrew pozorom nie są to tak rzadkie wypadki). Podczas rutynowych wizyt u weterynarza można prosić o skontrolowanie stanu tych zatok, a podczas kąpieli, gdy skóra psa jest ciepła i rozpulchniona, możemy to zrobić sami i w razie jakichś wątpliwości wycisnąć je.
Suszenie psa jest dość skomplikowane. Z jednej strony trzeba to zrobić w miarę szybko, by pies nie zmarzł, z drugiej nie można włosów trzeć ani masować ręcznikiem, bo powstałych w ten sposób kołtunów nijak nie da się później rozczesać. W szczęśliwej sytuacji są tu właściciele psów krótkowłosych, jak bokser czy doberman, które na dobrą sprawa można do sucha wytrzeć ręcznikami i symbolicznie tyko dosuszyć suszarką. Właściciele psów długowłosych, z reguły wyposażonych w obfity i miękki podszerstek (podszycie, podszyt), skazani są na kilkugodzinną pracę.
Psy o włosie długim, lecz prostym, wymagają przede wszystkim starannego osuszenia włosa okrywowego, tak by w czasie suszenia nie pozagniatał się. Hodowcy seterów opracowali nawet specjalna metodę „odciskania psa”, polegającą na zawijaniu stojącego psa w kolejne suche prześcieradła i wyciskaniu przez nie wody. Metoda ta, dość długotrwała, jest szczególnie warta polecenia dla psów, które musza być szybko przygotowane do wystawy i nie powinny być „przemoczone do ostatniego włosa”.
Suszenie psa jest długotrwałe i niewiele jest sposobów na to, by czynność te przyspieszyć. Oczywiście, wstępne wytarcie zwierzaka w kilka ręczników frotte, bo osuszyć go zgrubnie z nadmiaru wody pomoże, ale nie liczmy na to zbytnio. Psy długowłose, zwłaszcza z podszerstkiem, potrafią wchłonąć w sierść niewiarygodne ilości wody. Pewni właściciele polskiego owczarka nizinnego zważyli go kiedyś bezpośrednio po wyjęciu z wanny – pies ważący zwykle 16-17 kilo ważył równo 25 kg, czyli nasiąkł ponad 5 litrami wody. Pięć litrów to wcale niemałe wiadro! Na dodatek nie możemy zawzięcie trzeć włosów do sucha, bo momentalnie narobimy cała masę zbitych włosów, które trudno będzie rozdzielić grzebieniem.
Warto sobie zawczasu przygotować potrzebne narzędzia, by nie szukać ich gorączkowo, gdy mokry pies leży już na stole (a rzadko który będzie spokojnie czekał...) Konieczne nam będą: niezbyt gęsty grzebień, szczotka, ew. cążki do obcinania pazurów i suszarka do włosów.
Układamy psa na boku i zaczynamy suszenie od brzucha psa. U psów długowłosych przyjdzie nam jednocześnie czesać psa, w kierunku naturalnego układania się włosa, czyli ku dołowi. Zaczynając „od spodu” po kolei suszymy poszczególne partie ciała zwierzęcia, kończąc na grzbiecie, po czym... odwracamy psa na drugi bok i zaczynamy od początku! Suszenie polega w największym skrócie na tym, by unieść grzebieniem partię włosa i podsuszyć ją, następnie kolejna partia, i tak przez cała długość psiego tułowia. Wysuszone włosy sczesujemy ku dołowi i suszymy kolejną partię, znów przez cała długość boku psa. Szczególnie troskliwie suszymy „na pieprz” wszelkie miejsca, w których włos najchętniej się mechaci – pod pachami, w pachwinach, za uszami. Pozostawienie tam nie dosuszonego włosa w zasadzie gwarantuje nam kołtuny za dwa-trzy dni... Na koniec zostawiamy sobie głowę psa, która wymaga szczególnej troski, gdyż operowanie suszarką jest tu dość trudne – pies instynktownie unika ciepłej strugi powietrza kierowanej w oczy czy nos. Ważne jest niezmiernie, by susząc psa na tyle ostrożnie operować suszarką, by gorącym strumieniem powietrza nie poparzyć zwierzaka, a zarazem by włos suszyć, a nie tylko „nawietrzać”.
W czasie czesania staramy się usunąć wszelkie resztki kołtunów, jakie jeszcze pozostały w sierści. Ponieważ szarpanie włosów, zwłaszcza przy skórze, jest bardzo bolesne dla psa, przeto zawsze przytrzymujemy sierść u nasady lewą ręką, tak by zamortyzować ciągnięcie. Czasami nie da się uniknąć mocniejszej ingerencji – niektóre z kołtunów przetrwały kąpiel i wstępne czesanie – w takim wypadku przyjdzie nam uciec się do narzędzia ostatniej szansy – filcarza. To skrzyżowanie grzebienia z nożyczkami – grzebień wyposażony w znacznie dłuższe, płaskie, często faliste i zaostrzone zęby, którymi możemy przeciąć kołtuny na wąskie pasemka i następnie usunąć je delikatnie zwykłym grzebieniem. Jeśli korzystamy z filcarza, to musimy pamiętać, że nie zastępuje on grzebienia, a tylko go uzupełnia i nie służy w żadnym wypadku do przeczesywania całej sierści!
Skoro już jesteśmy przy czesaniu musimy zapamiętać raz na zawsze – nigdy, przenigdy i za żadne skarby nie próbujemy czesać suchego włosa! Suchy psi włos łamie się łatwo i dlatego przed czesaniem zawsze należy go przynajmniej zwilżyć. Najlepsza metoda jest tu skorzystanie ze zwykłego zraszacza do kwiatów, napełnionego wodą z odrobiną odżywki bez spłukiwania. Skrapiamy nieco włos i dopiero bierzemy się do czesania! (Dlatego zawsze warto wykorzystać kąpiel psa do starannego rozczesania go.)
Przy okazji: włos psi zachowuje się nieco inaczej niż ludzki i złota zasada naszych prababek – codziennie 50 razy szczotką, będziesz miała lśniące i zdrowe włosy – u psów nie sprawdza się w żadnym wypadku! Przesadne, codzienne szczotkowanie psów, zwłaszcza długowłosych, prowadzi jedynie do połamania włosów i skrócenia ich... Pamiętać należy, że psi włos, inaczej niż ludzki, nie rośnie stale i po osiągnięciu maksymalnej przewidzianej przez naturę długości po prostu obumiera i wypada (nie dotyczy to jednak np. yorkshire i skye terierów oraz komondorów). Nadmierne szczotkowanie przyspiesza naturalną wymianę włosa i utrudnia mu osiągnięcie imponującej długości. Dlatego też niektórzy hodowcy np. owczarków szkockich czy szetlandzkich szczotkują swe psy rzadko, najwyżej raz w miesiącu, a najbardziej radykalni – nigdy, tylko po kąpieli!
Kąpiel psa warto wykorzystać także do przeprowadzenia przeglądu oczu, uszu i pazurów naszego ulubieńca, gdyż znużony całą procedurą pies chętniej dozwoli nam na manipulowanie przy tych newralgicznych punktach ciała.
  • Digg
  • Del.icio.us
  • StumbleUpon
  • Reddit
  • RSS

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeżeli chodzi o kąpiel, to używam tylko renomowanych szamponów przeznaczonych dla psów. Oprócz nich kupuję też mojemu pupilowi na https://sklep.germapol.pl/ specjalne odżywki w sprayu do sierści, które sprawiają, że jest ona cały czas dobrze nawilżona i odpowiednio odżywiona.

    OdpowiedzUsuń

 
Copyright © Psy moja pasja